Jest taka gra: Rzymianie do domu. W naszym przypadku okazało się, że to bardziej Rzymianie NIE w domu: najpierw zginęła wysłana do nas przesyłka. Potem przez miesiąc poczta sprawdzała w czyim domu są Rzymianie, jeśli nie w naszym. Następnie nasze kolejne dwa zamówienia zostały w księgarniach anulowane, bo Rzymianie wybyli do czyichś domów i „już” za czwartym podejściem się udało… A potem przyszła piękna wiosna i jakoś strasznie nie po drodze nam było i z domem, i z tymi Rzymianami i choć oni czekali, to nas raczej nie było…
W ten sposób minęły ponad trzy miesiące zanim mogliśmy zacząć testy. Aż w końcu się udało…
Już wcześniej wyczytałam w internecie nieźle brzmiące historyczne tło dorobione do gry:
Aby skutecznie chronić północną granicę Imperium Rzymskiego, Cesarz Hadrian nakazuje budowę muru obronnego, tym samym dzieli Brytanię na pół…
Kaledończycy (ówcześni Szkoci) są z tego powodu, rzecz oczywista, wściekli! Poszczególne klany, wiecznie skłócone między sobą, natychmiast podejmują decyzję o zniszczeniu Muru Hadriana i ruszają do ataku!
Rzymianie do domu mają niezwykle zachęcające pudełeczko mieszczące się w dziecięcej dłoni. W nim znajduje się talia kart. Karty przeznaczone dla graczy, podzielone są na cztery rody: McGreen, McGold, McViolet, McRed – każdy gracz dostaje jeden kolor. Pozostałe karty to te,
z których będziemy budować mur (z najpiękniejszym rewersem, jaki do tej pory widziałam).
Tu pierwsza uwaga: czarny rewers jest bardzo efektowny, ale też niezwykle podatny na zarysowania. To normalne przy tym kolorze, ale pedantów (takich jak ja) wkurza.

Nie lubię opisywać zasad gier, bo mam wrażenie, że to każdy może łatwo sprawdzić i nie do końca o to chodzi
w recenzowaniu, ale pewnie jakieś minimum powinnam zapisywać. W skrócie telegraficznym: Rzymianie do domu to gra dla od 1 do 4 graczy w wieku powyżej 10 lat (my graliśmy tylko w dwie osoby). Rozgrywka to 3 tury po 6 rund każda. Na środku stołu układamy karty muru, następnie każdy z graczy wykłada 6 kart żołnierzy (po jednej przy każdej karcie muru) i zaczyna się walka. O tym kto zdobywa dany kawałek muru decyduje punktacja oraz specjalne „moce” wypisane na kartach muru oraz żołnierzy. Dokładną recenzją można zobaczyć np. w geek factor TV.
Fajnym wyróżnikiem jest to, że w grę może grać jedna osoba – jest to wersja quasi-pasjansowa, która u nas pozostała niesprawdzona. U nas zawsze znajdzie się ktoś, kto akurat MUSI się dołączyć do rozgrywki i nie może poczekać ani sekundy. 😉
Rzymianie do domu bardzo przypadli mi do gustu od strony graficznej. Lubie ten rodzaj kreski – po prostu cieszy (moje oko). Za to zupełnie nie trafia do mnie ten rodzaj dowcipu językowego. Nie można mieć wszystkiego. 😉
Gra jest przeznaczona dla ludzi od 10. roku życia. Przy zachowaniu tego kryterium rozgrywka trwa 10, max. 15 minut, ale według mnie spokojnie mogą w nią grać młodsze dzieci (choć, oczywiście, wtedy gra trwa trochę dłużej). Pewnie nie każdy siedmiolatek sobie poradzi, ale zdziwiłabym się, jakby 8- i 9-latkowie mieli problemy.
Na przesyłkę czekaliśmy wyjątkowo długo. Oczekiwania rosły wprost proporcjonalnie czasu czekania. Nastawiłam się na historyczną grę pełną strategii i kombinowania. Zawiodłam się: za dużo losowości, za mało planowania, a historia przemyka gdzieś bokiem. Uczciwie rzecz biorąc – to moja wina, a nie gry.
W naszym domu gry są domeną rodzinną. My-rodzice graliśmy do tej pory we dwoje wyłącznie w qwirkle i patchwork. Próbowaliśmy zagrać bez dzieci w Rzymian, ale szybko nam się znudziło. Jest szansa, że to kwestia naszych charakterów, a nie jakości tej konkretnej karcianki. Zdecydowanie wolimy grać wtedy, kiedy wszyscy zasiadamy do stołu. Problem w tym, że DemOlka jest jeszcze za mała, a Tolkowi się po prostu nie podobało. Zrobił kilka podejść, przeczytał instrukcję i odmówił współpracy. Gust naszego robi się jasno skrystalizowany i karcianki nie mieszczą się w jego kategoriach ciekawej gry. Zaczyna prowadzić niezwykle burzliwe, nastolatkowe życie. Myślę, że na jakiś czas zawiesimy wspólne testowanie dorosłych gier i skupimy się na tym, co podoba się DemOlce.
Wpis powstał w ramach projektu
Mamy ją już dłuższy czas i rozgrywka nam się podoba. Jest dość spokojna, taka na rozgrzewkę lub gdy nie mamy czasu na dłuższe posiedzenie.
Tak na szybko polecamy Tolkowi karcianki:
„HEXX”, „Zero”, „6. bierze”, „Fasolki” i trudny „SET”, a tak na spokojnie, to proponujemy zajrzeć do Bajdocji do etykiety „karty” 😉
Buba z córką nastolatką 🙂
Dzięki, poszukamy, poczytamy. Z wymienionych nam tylko hexx, ale jest bardzo „nasz”, więc sprawdzimy i resztę. 🙂