Dawno, dawno temu, kiedy moje starsze dziecko było jeszcze małe, kupiliśmy „Recykling i odpadki. Książkę z okienkami, sprawdźcie sami… „ Wydawnictwa Olesiejuk. To była ostatnia okienkowa książeczka, jaką kupiłam Synowi. Sekundę po dojściu do domu uznał, że choć temat jest arcyciekawy, to on-Tolek jest już za duży takie zabawki i książka wylądowała na półce nigdy nie otwarta.
Lata mijały i do tematu dorosło młodsze dziecko. Kilka dni temu DemOlka zaczęła pytać co to jest przetwarzanie, o co chodzi z recyklingiem, a mnie tknęło, że gdzieś stoi zapomniana lektura i tak to się wszystko zaczęło…
Książka jest genialna! Ma rzeczywiście mnóstwo okienek, rozkładanych stron, schowków i niespodzianek. I pomimo „dzieciuchowej” formy, treść spokojnie nadaje się dla pięciolatki, nastolatka i ich matki (nawet Babcia się zainteresowała). Mnogość podanych informacji powoduje, że w trakcie jednego posiedzenia przechodzimy przez maksymalnie cztery strony – bo każdą kolejno czytamy, oglądamy, studiujemy i omawiamy. Oraz (obowiązkowo) każde okienko otwieramy po kilka razy i sprawdzamy wersję na wierzchu i pod spodem.
Niemal widać, jak trybiki w DemOlkowej główce się kręcą, synapsy się spotykają, a z tych impulsów wychodzi zabawa za zabawą: było już sortowanie, zgniatanie, odzyskiwanie, przetwarzanie… zabawy zaczęły się od wersji domowych, a skończyły na pracach ogródkowych. Na dodatek dumna Córka zapamiętała to niesłychanie trudne słowo, jakim jest „recykling” i częstuje teraz nowościami wszystkich (nieco ogłupiałych) słuchaczy. Przy okazji ćwiczymy język, który nie zawsze jest z DemOlką kompatybilny. Na razie nie zapowiada się, żeby dziecię zapragnęło porzucić ten temat, więc nie pozostaje mi nic innego jak wymyślać kolejne atrakcje. I tak:
- KOLEKCJA ŚMIECI była naszym pierwszym pomysłem – pozbierałyśmy nieco śmieci z różnych zakamarków domowych, dosypałam nieco tego, co zbieram „na czarną godzinę”. Przy okazji DemOlka zrobiła porządek w swoim pokoju wynosząc wszystko to, co leżało poupychane po kątach, czekając na lepsze czasy. Dzięki tym zabiegom dorobiłyśmy się pokaźnej góry śmieci na środku dużego pokoju i mogłyśmy omówić temat tempa zbierania się odpadów
- SORTOWANIE było odkryciem DemOlki. Moim zadaniem było tylko zapewnienie odpowiednich koszy na odpady. Okazało się, że to niezłe ćwiczenie sensoryczne (to śliskie szkło, tam zimny metal, w między czasie szeleszczące papiery i chropowate plastiki), które zachwyciło moje dziecko. Zabawa trwała ze dwie godziny i pewnie trwałaby dłużej, gdybym nie zaczęła obawiać się, że zostanę potem sama z kupą śmieci na środku salonu i gdybym – w związku z tym – nie zaczęła naciskać na skuteczniejszy sort.
- MIAŻDŻENIE było logicznym następstwem sortowania, bo DemOlce przestało się mieścić do koszy to, co zmieścić się musiało. Odkryła, że odkręcone kartony po mlekach i butelki dają się łatwiej sprasować niż zakręcone, że wałek radzi sobie lepiej ze zgniataniem niż dłoń i że trzeba się nagłowić, żeby jak najwięcej rzeczy wcisnąć do małego pojemnika.
- ODZYSKIWANIE wyszło samo z siebie – po prostu szkło nie dawało się sprasować, ani dobrze spakować, więc DemOlka wymyśliła, że łatwiej je umyć i podrzucić matce do kuchni, niż męczyć się z pakowaniem
- PRZETWARZANIE to to, co moje dzieci lubią najbardziej. Na porządku dziennym są autobusy z kartonu, okulary z taśmy klejącej czy wyrzutnie rakiet ze starych butelek i pojemnikach po jogurtach.
Tak minęła nam połowa dnia i – jak widziałam zapał DemOlki – uznałam, że trzeba wykorzystać tę naturalną przerwę i resztę prac zostawić na kolejny dzień. Ale o tym – następnym razem.
super przygoda! że też nigdy sama nie wpadłam na to, żeby wykorzystać książkę do sprzątania 🙂
Mi wpadnięcie na to zajeło prawie 10 lat 😀
Świetna nauka (jakże ważna) przez zabawę! ☺ a książkę kiedyś oglądałam i jest naprawdę warta uwagi.
Ostatnio wyszedł „kosmos” z tej samej serii, ale już nam się tam bardzo nie spodobał. O ile o recyklingu nie widziałam żadnej innej książki, o tyle kosmos jest już tak zgranym tematem, że ciężko wyszukać nowość, która byłaby „perełką”.
Ciekawa książka, ale jeszcze bardziej ciekawe to, w jaki sposób poukładała dziecku w głowie. Muszę także moje pociechy przyuczyć do segregowania śmieci 🙂
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się aż takiej reakcji DemOlki, kiedy sięgałyśmy po lekturę. A zrobiła się z tego wielka zabawa.
Niestety, muszę donieść, że segregacja śmieci nie trwałą bardzo długo, choć na pewno krecią robotę robi tu fakt, że i tak wszystko musimy na końcu wywalić do wspólnego śmietnika.
Świetna akcja w domu, majstersztyk na kilku poziomach, poznawczo, sensorycznie, ekologicznie, etc. :))))
Bardzo fajna ta książka, może rozejrzę się, okienka kuszą 🙂
Bardzo dziękujemy. 🙂 Jakoś tak nam wychodzi, że najfajniejsze pomysły wychodzą spontanicznie, a moje starannie zaplanowane akcje nie znajdują uznania w oczach dzieci. 🙂