Jak już pisałam w części 1. nasza plastikowe odkrycia trwały długo i były okupione cierpieniem sensorycznym DemOlki.
W tym momencie zabawy zaczęło się także moje fizyczne cierpienie ale jeszcze przez chwilkę miałam pozostawać w błogiej nieświadomości…
Wpadłyśmy na pomysł plastikowej dżungli. Jako rusztowania użyłyśmy jedynego nieplastikowego elementu: starego kartonu. DemOlka narysowała na nim projekt i zaczęła się ciężka praca… Ściany pokryłyśmy kawałkami starych kaloszy; DemOlka działała przy użyciu pistoletu do kleju na gorąco, a ja nie wiedziałam czy mam fotografować, chronić palce Małej czy też zabezpieczać całe otoczenie…
Ziemię wysypałyśmy koralikami i zaczęło się zgrzewanie dna żelazkiem, malowanie tła i tworzenie lian z nitek rozgrzanego kleju (jeszcze dłuuugo będę sobie gratulować tego pomysłu):
Przy okazji pokleiłam podłogę, poparzyłam sobie palce, rozwaliłam pistolet do kleju (odpadł cyngiel) i dosyć dokładnie przypaliłam żelazko, bo nie zauważyłam, że część koralików dostała się pomiędzy jego rozgrzaną stopę, a papier do pieczenia. Na tym etapie prac nie wiedziałam czy mam płakać, czy ratować swoje dłonie, które właśnie pokrywały się pęcherzami. Tymczasem DemOlka cała zachwycona czekała na ciąg dalszy.
Musiała tak poczekać do następnego dnia, bo ja nie mogłam niczego dotknąć bez bólu.
Mniej więcej w tym momencie wiedziałam na pewno, że wymyśliłyśmy zabawę, która będzie trwała kilka dni, i w której będzie potrzebna moja 100% obecność. Żelazko, rozgrzany klej i nóż ślizgający się po butelkach to nie jest środowisko przyjazne pięciolatce.
Następnego dnia było już w miarę ok. Olka cięła nożyczkami i malowała. Ja kleiłam i walczyłam nożem do tapet tam, gdzie nożyczki nie dawały rady.
…wycinałam denka butelkom, a DemOlka je malowała…
… zgrzewałam kolejne palmy z różnych butelek według przykazań DemOlki, a Ona je kolorowała….
… tworzyłam kształty, które DemOlka wynajdywała w książkach o dżungli…
DemOlka próbowała jeszcze zgrzewać kwiaty na gorąco, ale po moim oparzeniu za bardzo się bałam, że i Ją to spotka. Szkoda, bo rzeczywiście robiła niesamowite rzeczy.
Potem przerzuciła się na owady. Z Takiej kupki plastiku powstały ważki i motyle:
Dni leciały jak szalone, a my codziennie wymyślałyśmy, cięłyśmy, kleiłyśmy, malowałyśmy. Dom wyglądał jak pobojowisko. W między czasie ja znienawidziłam plastik, ale DemOlka pokochała dżunglę – w ruch poszły książki, atlasy i filmiki. Taki jest efekt końcowy:
A to najlepsze ujęcia całości, jakie udało mi się zrobić. Na żywo wygląda znacznie lepiej. 🙂
Na końcu prac twórczych do naszej dżungli wprowadziły się małpy. Szczególnie upodobały sobie huśtanie się na lianach… i wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa…
Post powstał w ramach projektu Dziecko na Warsztat:
Zapraszam też na inne blogi, biorące udział w projekcie. To cała masa fajnych pomysłów na zabawy:
Mimo cierpień widzę że zrobiłyście kawał dobrej, fachowej i pięknej roboty!
Wiem, że narzekam, wiem. 😀 Ale przez dwa dni nie mogłam pisać prawą ręką na komputerze i to naprawdę był spory problem.
Najważniejsze, że dżungla zaczyna służyć jako „domek” dla dzikich zwierząt. Jest nadzieja, że trochę posłuży. 🙂
Przepieknie!!!
dziękujemy 🙂
Ale fajne 🙂
Dzięki 🙂
Mega pomysł:) juz chyba wiem co w przyszły weekend bedę robić z moim pięciolatkiem:)
Polecam, ale tylko ze sprawnym pistoletem do kleju i ogromnym zapasem wkładów do niego. 🙂
Pomysł świetny. Uwielbiam takie prace, chociaż sama rzadko potrafię coś sama wymyślić kreatywnego.
Dzięki. 🙂 Wymyśl dowolny temat i zacznij próbować. Potem idzie samo. 🙂
Świetny pomysł mojej córce z pewnością by się spodobała
Dziękujemy 🙂
No niezły kawał roboty wykonałyście i efekt niezły wyszedł, kolorowo, barwnie, dżunglowato, ekstra 🙂
Fakt, dżungla jest nad podziw dżunglowa (dżunglista). Warto było. 🙂
Kurcze, ale DemOlka ma zdolną rodzicielkę! CUdne! Gdyby nie obawa przed poparzeniami i zalepieniem plastikiem całej chałupy, też bym spróbowała.
Bardzo dziękuję, ale pomysły były DemOlkowe. 🙂 Poparzenia spowodował przede wszystkim ułamany cyngiel (musiałam popychać klej palcem); sądzę, że przy sprawnym pistolecie nie będzie strat w ludziach. 🙂
Zazdroszcze pomyslow!
Dziękujemy, ale wystarczy zacząć i one same przychodzą 🙂
Rewelacja!jestem zawszymi pracami zachwycona
Bardzo dziękujemy. 🙂 Staramy się robić coś sensownego. 🙂
Biedne poparzone palce 😮 Ale dla takiego dzieła chyba było warto, co? 😛
warto, warto. Palce dawno zagojone, a dżungla stoi 🙂