A
Jak co miesiąc zapraszam na gościnny opis działań Kasi Marczak i małej Liliany:
Grudniowa książka („Goście na Boże Narodzenie”) to była dla nas czysta formalność.
Lili już od początku grudnia pozostawała w atmosferze mikołajkowo – elfowo – świątecznej, a przygody Petsona i Findusia (tak właśnie: Findusia) były jednymi z wielu, obok przygód np. Pana Wrony i Mamy Mu czy Krowy Zosi.
W zasadzie wszystkie elementy, które występowały w książkach i były związane ze świąteczną atmosferą Lili wręcz wchłaniała i natychmiast chciała je realizować. Było więc pieczenie ciasteczek (nie pytajcie o stan kuchni po tym eksperymencie), ozdabianie bombek styropianowych, kupowanie choinki, śpiewanie świątecznych piosenek i oczywiście prezenty.
Książki o świętach okazały się o tyle trafione, że Lilusia bardzo chętnie „podłapywała” różne pomysły z nich i wcielała w życie, a w szczególności w zabawę.
Jedyny niedosyt, który pozostał to bardzo uboga w tym roku zima, która pozwoliła nam tylko przez kilka dni cieszyć się bałwankowym szaleństwem.
Jak już to było przy wcześniejszych książkach, Lili sama decydowała (spontanicznie) czy po przeczytaniu książki ma ochotę na zabawę związaną z treścią książki, jeśli tak, to sama dobiera sobie formę (najczęściej jest to powtarzanie pewnych zapamiętanych scen, czynności itd.). Często też po podsunięciu przeze mnie aktywności plastycznej związanej z tematem chętnie włącza się w realizację – ozdabianie bombek naprawdę jej się spodobało, chociaż był moment, że chciała (jak Finduś) ozdabiać także łyżeczki czy inne przypadkowo znalezione rzeczy.
„Goście na Boże Narodzenie” urzekła nas obie, Lili co prawda nie zrozumiała jeszcze głębszego sensu książki (o pomocy sąsiedzkiej i nie tylko), ale za to zapałała miłością do świąt i do… kotów.
Wpis powstał w ramach projektu Czarowanie przez czytanie